Sejm Rzeczypospolitej ustanowił w ubiegłym roku dzień 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Masowe zbrodnie popełnione w latach 1943-1945 przez oddziały Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), a także dywizję SS Galizien oraz inne ukraińskie formacje współpracujące z Niemcami, na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej określane są mianem Zbrodni Wołyńskiej. Jej kulminacja nastąpiła 74 lata temu, 11 lipca 1943 roku, gdy oddziały UPA w skoordynowany sposób zaatakowały około 150 polskich miejscowości, zabijając wówczas prawie 12 tys. ich mieszkańców.
W sumie w latach 1943-1945 ofiarami masowych zbrodni padło ponad sto tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej, niektóre szacunki są nawet o 50 tys. wyższe. Wśród zamordowanych, obok Polaków, byli także Żydzi, Ormianie, Czesi, przedstawiciele innych mniejszości, a także Ukraińcy, którzy stanęli po stronie ofiar.
W podjętej przez polskie podziemie akcjach odwetowych śmierć poniosło ok. 12 tys. Ukraińców. Jak podkreślono w sejmowej uchwale "ofiary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów do tej pory nie zostały w sposób należyty upamiętnione, a masowe mordy nie zostały nazwane - zgodnie z prawdą historyczną - mianem ludobójstwa".
Mój komentarz: Jako humanistę boli mnie oczywiście każda krzywda wyrządzona człowiekowi i nie jest dla mnie ważne, jakiej ten skrzywdzony jest narodowości, czy jest on Niemcem, Żydem czy Ukraińcem. Jako Polaka jednak, co jest chyba zrozumiałe, najbardziej bolą mnie krzywdy wyrządzone Polakom.
Wszystkim, którzy i dziś twierdzą, że - "w trosce o dobro stosunków polsko-ukraińskich" - spraw Zbrodni Wołyńskiej nie należy poruszać, odpowiem, że trzeba o niej mówić każdego dnia i przy każdej okazji! Ten, kto tego nie czyni, ten kto dla geopolityki gotów jest poświęcić pamięć o zamordowanych i godność polskiego narodu, godzi się na życie w kłamstwie. Na kłamstwie nie da się zaś zbudować żadnego pojednania. Nie ma i nie będzie rzeczywistego pojednania Polaków i Ukraińców bez prawdy, bo - jak słusznie zauważono w sejmowej uchwale - "jedynie pełna prawda o historii jest najlepszą drogą do pojednania i wzajemnego przebaczenia".
Ukraińskim współobywatelom dzisiejszej Rzeczypospolitej, naszym sąsiadom, warto przy każdej okazji stawiać pytanie: dlaczego Polacy nie odgrywają dzisiaj takiej roli, jaka mogłaby im przypadać na Podolu, na Wołyniu czy we Lwowie i jego okolicach? Choćby tylko w części takiej roli, jaką Ukraińcy odgrywają obecnie na Warmii i Mazurach?
Nie odgrywają, bo nie ma jej kto odgrywać, bo pozostali tam już naprawdę tylko nieliczni Polacy, inni albo zginęli z rąk swoich ukraińskich sąsiadów albo zmuszeni zostali do wyjazdu. Po ich domach nie ma już nawet śladów fundamentów, dawno zdziczały drzewa w ich sadach, zapadły się dachy ich świątyń, na zdewastowanych cmentarzach chylą się ku ziemi ostatnie krzyże ich przodków. Warto, by pamiętali o tym polscy Ukraińcy, gdy siądą na ławkach przed swoimi wypielęgnowanymi domami lub na balkonach swoich mieszkań, pójdą do swoich z dala błyszczących cerkwi lub zapalić lampkę na zadbanym grobie swoich najbliższych. Warto, by o tym pamiętali, bo "jedynie pełna prawda o historii jest najlepszą drogą do pojednania i wzajemnego przebaczenia".